- To nie jest zwykły przypadek... Dusze od tak sobie, nie mogą nie podejść do sądu ostatecznego! - oparłam czoło o zimną szybę, słuchając kolejnego, jakże odkrywczego monologu mojego kota. Shi w takich momentach mnie irytował, jednak teraz potrzebowałam jego gadania żeby móc odgonić straszne wizje ze snu.
- Shi... co ja mam zrobić... nie mogę temu zapobiec...
- Może powinnaś porozmawiać z Panem Jashinem? - zaproponował niepewnie. Odruchowo ścisnęłam mój wisior, jarzący się mocnym światłem. Wypowiedziałam cicho parę słów modlitwy, a w pokoju znowu zapanowała ciemność.
- Żeby to zrobić potrzebuję Jashinisty... dobrze o tym wiesz... - wyjrzałam przez okno, patrząc wprost na wysokiego mężczyznę o lekko blond włosach. Ukryty w ciemnościach domu, patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem jadeitowych oczu. Na jego lewym ramieniu, widniał znak przysięgi, jaka składają niektórzy Shinigami, stając się osobistą strażą jakiegoś Boga.
Wstałam pośpiesznie, zakrywając okna zasłonami. Spostrzegłam jeszcze tylko jego kpiący uśmieszek, wywołany moją paniczną reakcją.
- Wysłali z Rady nowego Zabójcę! - ubierałam się szybko, próbując sobie to wszystko poukładać. Chwyciłam kosę i narzuciłam na siebie swój płaszcz.
- Ale twój ojciec powinien o tym wiedzieć...
- Nie dopuścili go. Wiedzieli, że spróbuje mnie ostrzec.. - owinęłam szalik dookoła szyi i pozwoliłam jeszcze zwierzakowi wskoczyć na moje ramię, wybiegając z domu. Serce biło mi jak oszalałe, a dodatkowo, wrócił pulsujący ból w głowie. Wypadłam na ciemną ulicę, od razu czując zmianę temperatury i rozglądając się dookoła. Powietrze wychodzące mi z ust po sekundzie zmieniało się w zimną parę. Ostry wiat uderzył mnie w twarz i wtedy go zobaczyłam. Ubrany w długą pelerynę sunącą po ziemi, szedł w moją stronę pomału. Z jego twarzy nie schodziła powaga, a w oczach tliła się nienawiść. Skierowana do mnie oczywiście.
- Witaj... księżniczko - ostatnie słowo wypowiedział z kpiną. Nazywano mnie tak, kiedy jeszcze nie znajdowałam się na ziemi. Kiedy byłam szanowana i lubiana przez wszystkich w swoim otoczeniu. Cofnęłam się o krok, a on zaśmiał się pogardliwie.
- Nawet po tym coś uczyniła boisz się zwykłego Shinigami? - znowu się zaśmiał - Wiesz, że Pani Arienne prawie za ciebie odpowiedziała!? Gdyby nie wysokie miejsce Ja... - nie pozwoliłam mu dokończyć, uderzając w niego kulą chaosu. Wiele kosztowało mnie wydobycie tej mocy, przez pieczęć ją blokującą. Konsekwencje można było zauważyć od razu. Po moim ciele przeszło wyładowanie elektryczne, tak mocne, że powaliło mnie na kolana. Jęknęłam z bólu, siląc się na stanowczy ton:
- Ile razy mam powtarzać, że to nie byłam ja!?
- Jako jedyna umiesz panować nad tą mocą! Nikt inny! Nawet wysoko postawieni Bogowie! - podniósł się wściekły po moim uderzeniu, patrząc mi w oczy. Mój oddech stał się cięższy, a skóra zaczęła piec. Blondyn podszedł do mnie, chwytając za gardło i szarpiąc mocno w górę.
- To było strasznie ryzykowne... Chociaż.. Znając ciebie zrobiłaś to pod wpływem impulsu. Nawet nie myśląc, że potem będziesz musiała mieć siły do dalszej walki - z każdym słowem zaciskał swoją dłoń, skutecznie uniemożliwiając mi oddychanie. Zamachnęłam się nogą, trafiając go prosto w mostek, dzięki czemu zyskałam możliwość do wyswobodzenia się z jego uścisku. Odskoczyłam od niego na bezpieczną możliwość i jako tako stanęłam na nogach. Shi wskoczył mi na ramię, ocierając się o mój policzek.
- Hanako... Nie walcz z Zaprzysięgłym Strażnikiem... - zacisnęłam rękę w pięść, odpowiadając szeptem:
- To co mam zrobić?
- Uciekaj... - głos który usłyszałam nie należał do czarnego kota, a do kogoś innego.
- Tato... - za moim przeciwnikiem stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z czarnymi, średniej długości włosami, trochę rozczochranymi i czerwonymi, przenikliwymi oczami. Jego szata falowała na wietrze, a całe ciało pokryte było ledwo dostrzegalną, złotą poświatą. Mimo, że starał się być spokojny, biła od niego wściekłość.
- Co ty tu robisz...
- Nie radzę ci się tak do mnie odzywać Ren. Chyba zapomniałeś do kogo mówisz - jadeitowe oczy na chwilę straciły dawny blask, a blondyn wyglądał na zmieszanego. Szybko jednak się opanował.
- Dostałem rozkaz pojmania jej od władz. Oraz zabicia każdego kto wejdzie mi w drogę. Bez wyjątku! - zagwizdał dwa razy, a na ulicy nagle pojawił się spory oddział, złożony z demonów. Jednego z nich od razu rozpoznałam. Blada cera, srebrne włosy i oczy w dwóch kolorach. Lewe złote, a prawe w odcieniu szmaragdu. Pomimo maski, wszystko to było dobrze dostrzegalne.
- Yokuru... - moje wargi ledwie się poruszyły przy wypowiadaniu jego imienia. Nie mogłam uwierzyć, że dobrowolnie przyłączył się do pościgu. Spojrzał na mnie, a z jego oczy biły nieme przeprosiny, jednak nie odezwał się nawet słowem.
- Módlcie się żeby Śmierć była dla was łaskawa i wyrozumiała, bo zaraz staniecie przed sądem ostatecznym - głos ojca zabrzmiał groźnie. Gestem ręki kazał mi się wycofać, posyłając mi czułe spojrzenie z nikłym uśmiechem. Zrobiłam to po chwili ociągania i namowach mojego zwierzaka.
- Nie wiesz na co się porywasz Jashin...
- Sądzę, że dam sobie radę z konsekwencjami - mojej drodze towarzyszyły żałosne jęki i krzyki rozpaczy. Biegłam szybko, starając się ignorować te odgłosy, jednak nie mogłam. Mimo, że byłam już daleko od wioski, one nadal męczyły moją głowę. Zatrzymałam się gwałtownie, zaciskając mocno oczy.
- Spróbuj się opanować... - Shi stał przede mną, patrząc na mnie czujnie. Zanim jednak udało mi się zastosować do jego poleceń, wszystko ustało, a ja z ulgą uchyliłam powieki. Nagle blisko mojego lewego ucha przeleciał czarny kruk, rozwiewający moje włosy. Przysiadł na gałęzi pobliskiego drzewa, spoglądając na mnie mądrym wzrokiem.
- Sąd dokonany.. - kiwnęłam głową na potwierdzenie słów Shi, zakładając swoją kosę na plecy i ruszając w nieprzeniknioną ciemność.
~*~
Na ogromnym, marmurowym balkonie, siedziała blada kobieta. Jej brudnoszkarłatne, sięgające kostek włosy, związane były w luźnego kucyka, a czarne oczy wpatrywały się w jeden punkt na horyzoncie. Stukała palcami w kryształowy stolik, na którym leżał plik śnieżnobiałych kartek, obsypanych lekkim, złotym pyłem. Za nią stał chłopak będący duchem, którego twarz zakrywała maska w kształcie lwiej czaszki.
- Pewnaś pani, żeś dobrze uczyniła?
- Tak.... - malinowe usta uniosły się w lekkim uśmiechu - Byli razem od dzieciństwa. A tą zdradę chciał jej sam wytłumaczyć - wstała z nieopisaną gracją i ruszyła do pałacu, kierując się do biblioteki. Czarna suknia, wykonana z jedwabiu, falowała przy każdym jej ruchu. Kiedy znalazła się w czytelni, wzięła parę książek, siadając w białym, wygodnym i skórzanym fotelu. O siedzenie, oparty był lśniący miecz, odlany ze srebra z wypisanymi na ostrzu znakami, które tylko istoty z Królestwa Zmarłych mogli odczytać. Na końcu rękojeści widniała ludzka czaszka, z rubinowymi oczami. Małe kamyczki, lśniły w świetle przerażająco.
- Zresztą dałam mu zadanie... I jestem pewna, że je wykona.
- Wiesz pani, że każda dusza odesłana na ziemię cię osłabia. Powinnaś przestać być taka łaskawa.
- Cóż... Czemu mam nie poczekać tych kilku lat i wtedy osądzić go z czystymi kartami? - jej głos bł miły i jednocześnie taki rzeczowy, iż duch poczuł się jak małe dziecko. Sługa podszedł do okna, co jakiś czas patrząc na kobietę, jakby chciał się upewnić, że nic jej nie grozi i jest bezpieczna.
- Oby było tak jak sądzisz... Arienne...
A więc tak (nie zaczyna się zdania od a więc >.<)
OdpowiedzUsuńA, y więc!
Oryginalny pomysł jeżeli chodzi o połączenie naruto, demonów i shinigami. No i oczywiście fragment który jak mi się zdaje pochodzi ze średniowiecza. Jestem bardzo ciekawa co się dalej stanie! Od razu rozkazuję (po co prosić ? xd) o napisanie dla mnie kolejnej części! :D
Pozdrawiam
Całuję
Necoco!